Archiwum 29 maja 2014


maj 29 2014 Rozdział 5.
Komentarze: 1

UWAGA! Tekst może zawierać wulgaryzmy =P

 

Kolejne spotkania kończyły się równie udanie jak te pierwsze. Na trzecią randkę Ed zabrał Kat do kina na świetną komedię, śmiali się do rozpuku, postanowili wrócić do domu spacerem. Wieczór był pogodny i rześki, chłopak ściągnął bluzę i okrył nią Kat, po czym chwycił jej dłoń w swoją. Poczuł ulgę, gdy jej nie wyrwała, a wręcz z chęcią splotła swoje palce z jego.

- Jutro kończysz o 19:00? – zapytał odprowadzając ją do mieszkania.

- Niestety nie, będę musiała zostać do końca. Susanna dzisiaj dzwoniła i prosiła żeby wziąć jej zmianę, córka znowu jej się rozchorowała.

- To znaczy, że zaczynasz od 15:00?

- Chciałabym… Będę w knajpie od 9:00 do 1:00. Fajnie prawda? W środę prawdopodobnie będę praktykować całodniowe umieranie, o ile nie padnę trupem już we wtorek w drodze z kuchni do któregoś stolika – widać było, że wizja całego dnia w pracy jej się nie uśmiechała. W końcu nie była to lekka robota.

- Nie możesz podzielić tej zmiany jakoś z Bellą? – Ed zaczynał się martwić

- Niestety nie, zresztą dam radę. Kto jak nie ja? W końcu to wtorek, w taki dzień nigdy nie ma ruchu – zaśmiała się nerwowo. – Dziękuję za wspaniały wieczór, dawno się tak nie uśmiałam. Twoja bluza – zdjęła ją i wręczyła chłopakowi, przysunęła się do niego i złożyła słodki pocałunek na jego policzku.

Ed poczuł jak zalewa go fala gorąca, czuł jak robi się cały czerwony na twarzy, ale nie dbał już o to, przy niej nie musiał się wstydzić swoich reakcji.

- Dobranoc Eddie.

- Dobranoc Katie.


            Ed wkroczył do „Corner Barn” nazajutrz chwilę po 20:00 i nie wierzył własnym oczom. Jeszcze takiego tłumu w tym miejscu nie widział. Masa mężczyzn popijających piwo i pochłaniających steki, kobiety przy kolorowych drinkach, dwie rodziny z dziećmi kończące kolacje. Z kuchni właśnie wychodziła Kat niosąc dwa talerze pełne frytek do ulubionego stolika Ed’a zajętego przez grupę młodzieży.

- Cześć Ed. Los to okrutny dowcipniś, prawda? Przecież dzisiaj jest wtorek, czy ci ludzie nie pracują jutro? Boże, jestem taka zmęczona… - w jej oczach pojawiły się łzy.

- Może jednak zadzwonisz do Arabelli?

- Zrobiłam to godzinę temu, ale niestety nie odbiera. – dzwonek z kuchni sprawił, że jej oczy jeszcze bardziej zalśniły łzami.

- Muszę lecieć.

Wpadła na kuchnię jak burza trącając trzy talerze z brzegu blatu, które potłukły się z głośnym brzdękiem.

- Kurwa mać!

- Ooooooo, źle się dzieje skoro już po polsku klniesz – Tim wiedział, że gdy Kat zaczyna używać polskich słów lepiej jej nie drażnić.

- No właśnie! Znasz protokół, nie odzywaj się więcej niż to konieczne Tim!

- Gdzie to postawić? – Ed wpadł na kuchnię ze stertą brudnych talerzy – Pomyślałem, że chociaż tyle mogę tobie pomóc i będę przynajmniej sprzątać stoliki.

- Hahahahaha, czy możesz być jeszcze bardziej kochany? – gest chłopaka był tak uroczy, że złość opuściła kelnerkę. – Stawiaj je na tym stoliku. Dziękuję – mijając go złożyła po całusie na jego obu policzkach.

- Skubany… Że też ja nie pomyślałem o takim ruchu – Tim był wyraźnie zdziwiony, że tak łatwo można było zarobić całusa od Kat.- A tak przy okazji, skąd ja ciebie znam?

- Mam jedną z tych twarzy pewnie - Ed uśmiechnął się i wrócił na salę by sprzątać kolejne stoliki. W trakcie wieczoru pomógł również do niech nakrywać, podał kilka potraw i drinków oraz zmył podłogę.

Kat zdziwiła się, gdy młode dziewczyny z jednego ze stolików zrobiły sobie z Ed’em zdjęcie, zauważyła też, że coś im zanotował na serwetce, czyżby numer telefonu? Poczuła lekkie kłucie w dołku. Po 24:00 w knajpie zostało jedynie siedmioro klientów, grupa czterech facetów po czterdziestce, Jeff i George, oraz kobieta przy barze, mocno już wstawiona. Ed usiadł na hokerze naprzeciwko Kat, która siedziała za barem opierając głowę na blacie.

- Eddie, słońce ty moje, co ja bym bez ciebie dzisiaj zrobiła? Spadłeś mi z nieba!

- Żaden problem.

- Żaden problem? Daj spokój, narobiłeś się tyle, co ja. Jak ja ci się odwdzięczę?

- Cieszę się, że chociaż trochę mogłem cię odciążyć.

- Ale co chcesz w zamian? – widać było po niej jak bardzo jest zmęczona, podkrążone oczy, które same się zamykały, mimo to wciąż wyglądała pięknie. „Najpiękniejsza kobieta na świecie”.

- Nic.

- Daj spokój.

- Naprawdę, nic nie chcę. No może…

-Tak? Czekaj sekundkę. – czterech mężczyzn właśnie poprosiło o rachunek. W między czasie wstawiona kobieta przysunęła się do Ed’a.

- Udy, ale umie adny – wybełkotała.

- Słucham?

- Wosy… masz Ude wosy. Ale fajny jezdes. Chces Se zabawić? Zrobe ci dopsze…

- Nie dziękuję, jestem tu z moją dziewczyną.

- A to sory – uniosła ręce w geście poddania się mało nie spadając z hokera, rzuciła na blat banknot i slalomem opuściła lokal.

- Z twoją dziewczyną? – Kat właśnie podeszła do chłopaka – Chyba nie masz na myśli żadnej z tych małolat, z którymi robiłeś sobie zdjęcia i dałeś swój numer? – uśmiechała się, ale wyczuwało się niepewność i zdenerwowanie w jej głosie.

- Nie, tamte dziewczyny mnie nie interesują, żadne dziewczyny mnie nie interesują, z wyjątkiem jednej.

- Oooo, szczęściara z niej.

- Z ciebie.

- Słucham?

- Ty jesteś tą szczęściarą, jak sama powiedziałaś. Chociaż ja raczej myślę, że to ja byłbym największym szczęściarzem na świecie gdybyś zechciała być moją dziewczyną.

- To wymieniałeś się z nimi telefonami czy nie? – widać było błysk w jej oczach po jego słowach, delikatny, uroczy rumieniec bardzo jej pasował.

- Nie, żadnych numerów, tylko drobny podpis.

- Mhm, a po co im był twój podp…

-KAT! – głos Tim’a przebijał się z kuchni – CHODŹ TU SZYBKO!

- IDĘ! – w drodze na kuchnię przystanęła przy rudym chłopaku położyła swoją dłoń na jego policzku, podczas gdy na drugim złożyła kolejny słodki pocałunek.

Po przekroczeniu drzwi jej oczom ukazał się Tim trzymający w rękach wielki stos talerzy, które niebezpiecznie chwiały się na wszystkie strony.

- Ratuj…



Ed zaczekał do zamknięcia „Corner Barn” by odwieźć dziewczynę do domu. Wcześniej jeszcze pomógł posprzątać potłuczone talerze w kuchni. Kat wbiła się w fotel auta i odetchnęła głęboko.

- Boże, to był taki ciężki dzień. Nigdy więcej takich dni. Nigdy więcej.

- Powinno tam pracować więcej kelnerek, wasza trójka to ewidentnie za mało.

- Sugerowałyśmy już szefowi, ale on wie lepiej, jak to ujął: „wierzy w nasze zdolności organizacyjne”. – zaśmiała się gorzko.

Jak zawsze chłopak odprowadził ją pod same drzwi.

- Jesteś jak Super Ed! Mój ty bohaterze, nie wiem jakbym dała sobie radę bez ciebie. Byłam już na granicy płaczu i paniki ze zmęczenia. To jak mam ci się odwdzięczyć? – bidulka ledwo stała na nogach.

- Jeśli chcesz coś dla mnie zrobić to połóż się jak najszybciej do łóżka, aż mnie serce boli jak widzę jaka jesteś wykończona.

- Ok… Serio? Nic dla siebie? Nie możesz być aż tak idealny? – zaśmiała się.

- Dla mnie? Chciałbym tylko jedną rzecz.

- Słucham.

- Czy mogę cię pocałować? – nadzieja jaka zaświeciła w jego oczach zalała serce Kat ciepłem.

- Nie musisz pytać, przecież jestem twoją dziewczyną, czyż nie?

Tak szerokiego i ciepłego uśmiechu jeszcze u niego nie widziała. Podszedł bliżej, jedną rękę położył na jej plecach na wysokości krzyża, drugą ujął jej twarz. Przez chwilę wpatrywał się w jej oczy gładząc kciukiem jej skórę. Powoli przybliżał swoje usta jakby się bał lub dawał jej czas na protest. W końcu ich usta się zetknęły. Był to bardzo delikatny i słodki pocałunek. Jego usta były do tego stworzone, miękkie i ciepłe. Złapał ją mocniej w swoje ramiona, była mu za to wdzięczna gdyż z wrażenia i ze zmęczenia omal nie osunęła się na podłogę. Oderwał swoje usta od jej, złożył kolejne delikatne pocałunki na jej policzkach, czole oraz na koniec cmoknął czubek jej nosa.

- Idź już spać królewno, niech ci się przyśni coś miłego.

- Po takim pocałunku jest to gwarantowane. Dobranoc. – cmoknęła szybko jego usta i weszła do mieszkania. Tej nocy miała bardzo barwne i konkretne sny, tak samo jak Ed.

herman1609 : :